Gdyby sympatyczny Pan w czerwonej czapce, szerzej znany jako Gwiazdor, podrzucił Wam pod choinę trochę kaski, a Wy nie mielibyście pomysłu na co ją wydać, służę pomocą - oddajcie mi! A ja za to gdzieś pojadę... Gdybyście jednak nie byli tak chętni by się podzielić (sknery), może sami wybierzecie się w podróż? Nie musi to być od razu europejska stolica (chyba że uzbieracie trochę forsy), ale naprawdę fajnie jest gdzieś wyjechać i oderwać się trochę (po świątecznym zamieszaniu chociażby albo na Sylwestra). Może za kilka lat, doradzę Wam jak zaplanować podróż dookoła świata. Póki co się nie wybieram, więc chętnie podzielę się wskazówkami, jak właściwie zabrać się do jakiegokolwiek wyjazdu, szczególnie za granicę (gdy już wyrwiemy się spod "opiekuńczych" skrzydeł biura podróży). A przede wszystkim jak przy tym nie zbankrutować (bo hajs się musi zgadzać!)


      Olej biura podróży. To jedna z najważniejszych rzeczy, które musisz zrobić, by wyjechać tanio. Najlepszy przykład? Rzym na długi weekend zgodnie z cennikiem biura podróży X kosztuje powyżej dwóch tysięcy. Sam hotel, lot i śniadania. A co z jedzeniem? To kosztuje co najmniej stówę dziennie, czyli w sumie wychodzi nam prawie dwa i pół tysiąca za cztery dni. I wtedy myślisz sobie: "kurka, nie pojadę, przecież to kupa kasy, skąd ja mam tyle wziąć?". I myślisz całkiem słusznie. Bo tyle, czterodniowy pobyt w włoskiej stolicy, nie jest na pewno wart. Będąc z zeszłym roku na cztery dni, w hotelu ze śniadaniem i wylotem z Poznania, za cały wyjazd (z jedzeniem, wstępami i tak dalej) zapłaciłam tysiąc złotych. Dużo lepiej, co? Podróżowanie nie jest drogie, trzeba tylko być samodzielnym i nie dać sobie wciskać kitu. 

     Gdzie chciałbyś pojechać? To chyba kluczowe pytanie, które musisz sobie zadać. Jeśli mnie ktoś obudzi w środku nocy i zada takie pytanie, bez wątpienia odpowiem "Rzym!". Choć jest wiele, naprawdę ogrom, miejsc, które chciałabym zobaczyć, pierwszą myślą jest zawsze moje ukochane Wieczne Miasto. Czasem pomysł na podróż wpada przypadkiem - chcecie jechać gdzieś, ale to za drogo, kombinując dochodzicie do innego miasta... Tak właśnie było u mnie z Mediolanem - na początku miała to być zupełnie inna podróż (co dziwniejsze, nawet nie we Włoszech), ale znalazłam tanie bilety i wylądowałam w Stolicy Mody, a stamtąd w Cinque Terre i nad jeziorem Como. No cóż, zdarza się. Może chcesz gdzieś wrócić? Może odkryć coś zupełnie nowego? 

    I w tym momencie musisz pogodzić się z faktem, że, być może, wcale nie pojedziesz tam, gdzie będziesz chciał. Przynajmniej jeśli chcesz podróżować tanio i planujesz na ostatnią chwilę. Musisz być elastyczny - nie upieraj się, by dotrzeć konkretnie z punktu A do B. Nie szukaj tylko wylotu ze swojego miasta i przylotu do miejsca, w którym chcesz się znaleźć. Znajdź różne opcje - dojedź do Warszawy albo jakiegokolwiek innego miasta, z którego pasuje Ci lot (polując na polskiego busa bilety znajdziesz już za złotówkę - to jest możliwe! Potwierdzam, szczęśliwa posiadaczka biletów do stolicy w dwie strony za 4 zł) i leć stamtąd. Doleć do innego miasta niż planowałeś, wsiądź w pociąg i jedź dalej. Będzie trudniej, bardziej męcząco, ale ciekawiej - zobaczysz więcej. A chyba o to chodzi? Pamiętaj też by polować na promocje - bez tego ani rusz! Najlepszą stroną, która pomaga Ci znaleźć bilety w dobrej cenie jest, moim zdaniem, fly4free. 



    Zapomnij o luksusie. Choć to oczywiste, myślę, że wielu z Was wertując booking.com czy inne strony rezerwacyjne (wymieniam tę, bo ją dobrze znam, nie miałam żadnych problemów i generalnie wszystko jest okej) o tym zapomina. Podświadomie szukamy jak najlepiej wyglądającego pokoju, siedmiu lub więcej gwiazdek i śniadania do łóżka. Błąd! Uświadom sobie, że w pokoju spędzisz pół godziny rano i tyle samo wieczorem. Po co Ci ten ładny pokój? Skup się na lokalizacji i cenie. W Rzymie mogę Wam polecić okolice dworca Termini - to naprawdę dobra baza wypadowa, wszędzie jest blisko, a do tego tanio (cztery noce za dwie stówki, who's the lucky girl?). 


c.d.n.
    Obok Ryfki chyba trudno przejść obojętnie - nie dość, że ubiera się bardzo-nie-zwyczajnie i po prostu nie da się na niej nie zawiesić oka, to jeszcze emanuje taką pozytywną energią, że od razu się człowiek uśmiecha. Joanna, bo tak naprawdę na imię ma jedna z najlepszych polskich "szafiarek" (które to słowo wymyśliła, co figuruje na liście jej największych osiągnięć) jest nie tylko kolejną blogerką modową, ale kimś z osobowością, kto oprócz ciuchów, na swojej stronie dzieli się przemyśleniami, małym kawałkiem swojego życia. Choć, jak sama mówi, nie podróżuje często, sam fakt wyjazdu sprawia jej dużą frajdę. Jesteście ciekawi gdzie lubi jeździć, co ją najbardziej kręci w podróży i jak się wtedy ubiera (w końcu to ważne, kiedy mówimy o szafiarce!)? - w takim razie zapraszam!


Ofierzynka: Oprócz postów modowych, w których zawsze zaskakujesz ciekawym zestawieniem, uwielbiam czytać Twoje zapiski z podróży. Szczególnie podobał mi się ten o Rzymie, który, jak już wszyscy pewnie wiedzą, bo podkreślam to na każdym kroku, jest moim ukochanym miastem. A jak Tobie się tam podoba? Chciałabyś wrócić do Wiecznego Miasta?

Ryfka: Rzym zrobił na mnie spore wrażenie, szczególnie ruiny starożytnych budowli. W szkole historia była zawsze najmniej lubianym przeze mnie przedmiotem, ale co innego czytać o niej w podręczniku, a co innego jej dotknąć. Niesamowite przeżycie. Być może kiedyś tam wrócę, ale raczej nieprędko, bo zamiast jechać drugi raz tam, gdzie już byłam, wolę jednak pojechać gdzieś, gdzie mnie jeszcze nie było.

O: A jakie jest najciekawsze miasto, w którym byłaś? Dlaczego je polecasz?

R: Zdecydowanie Barcelona. Ze względu na cudowną, bajkową architekturę, nieporównywalną z żadną inną, jaką widziałam.


O: Co według Ciebie jest najprzyjemniejszą częścią wyjazdu?

R: Rzadko podróżuję, ale kiedy już to robię, to ekscytuję się dosłownie każdą częścią wyjazdu - od planowania przez pakowanie (uwielbiam się pakować!), lot samolotem, włóczenie się po mieście, fotografowanie ciekawych widoków po przygotowywanie relacji na bloga. Najfajniejsza w tym wszystkim jest chyba zmiana otoczenia, wyrwanie się z rutyny i to, że każda podróż to taka jedna wielka niespodzianka - na każdym kroku coś cię zaskakuje!

O: Co jest Twoim must-have w drodze? Książka, muzyka? 

R: W podróży nie czytam, ani nie słucham muzyki (chyba że leci ze mną w samolocie jakieś płaczące dziecko). Jakoś nie mam do tego głowy - jestem zbyt przejęta. Zwykle albo wertuję przewodnik (wylatując), albo oglądam zdjęcia (wracając).

O: A teraz, żeby trochę zaspokoić ciekawość tych, którzy znają Cię głównie z szafiarstwa -  jak ubierasz się w podróży? Ja, przyznam szczerze, najchętniej pojechałabym w dresie i dziwię się ludziom, którym chce się ładnie wyglądać w samolocie. W końcu i tak wychodzisz z niego jakiś taki wymiętolony. Jaki jest Twój stosunek do ubrań w podróży? Byle jak, byle wygodnie czy może zależy Ci, by trzymać szafiarski poziom?

R: Wygoda ponad wszystko! Zabieram ze sobą minimum rzeczy, bo podróżuję tylko z bagażem podręcznym. Podstawa to wygodne buty i duża torba. Poza tym ubieram się całkiem zwyczajnie: dżinsy, bluza, luźna kurtka. Nie zaprzątam sobie zbytnio głowy tym, jak wyglądam. Skupiam się na obserwowaniu wszystkiego i robieniu zdjęć. Nigdy nie stroję się w podróży i nie robię "sesji modowych" na  bloga. Nie cierpię też takich typowo turystycznych zdjęć typu "ja i Wieża Eiffla", "ja i Koloseum", dlatego na 99% zdjęć z podróży w ogóle mnie nie ma. 


O: Jak wybierasz swoje cele? Szukasz ich w internecie, w gazecie, jedziesz gdzieś z polecenia?

Mam taką listę miejsc, które we mnie "siedzą" od dłuższego czasu i które chciałabym kiedyś odwiedzić. Zwykle do podróży motywują mnie... promocyjne ceny biletów lotniczych. Przed wyjazdem robię sondę wśród czytelników bloga - oni zawsze podpowiadają, co warto zobaczyć, czego lepiej unikać i podsuwają fajne miejsca, o których nie zawsze piszą przewodniki.

O: A może czytasz jakieś blogi podróżnicze, które mogłabyś nam polecić?

R: Przyznam, że nie śledzę regularnie blogów podróżniczych. Ale bardzo lubię na przykład relacje z podróży Asi (Styledigger)

O: Na koniec możemy trochę pomarzyć... Gdyby ktoś sprezentował Ci bilet w obojętnie jakie miejsce świata - gdzie by to było? Dlaczego?

R: Od kiedy przeczytałam "Japoński wachlarz" Joanny Bator, marzy mi się wyprawa do Japonii. Chętnie spędziłabym też tydzień lub dwa w Nowym Jorku, bo jak do tej pory byłam tam tylko przelotem. Koniecznie chciałabym też zobaczyć Wielki Kanion. A z takich bliższych podróży, to odkąd zostałam psychofanką "Sherlocka", mam ochotę na wycieczkę do Londynu śladami serialu. Może w nowym roku się uda?

wszystkie fotografie pochodzą z bloga SzafaSztywniary.blogspot.com
Obsługiwane przez usługę Blogger.