Portugalia najcudniejsza • Algarve

Zachwycałam się uroczym Porto, tętniącą życiem Lizboną, magicznym Cabo da Roca - teraz zostało mi już tylko Algarve. Najlepsze na koniec!


Właściwie jedynie co mi się ciśnie na palce to: jeju, jak tam cudnie. Moim ulubionym miastem w Portugalii nadal pozostaje Porto, ale jeśli chodzi o plaże - Algarve nie ma sobie równych. Są piękne, majestatyczne, ukryte pomiędzy tymi ogromnymi klifami, pełne tajemniczych przejść i grot. Wow!








Do Algarve zbierałyśmy się z Klaudynką już od dłuższego czasu, ale ciągle powstrzymywały nas ceny biletów (przecież już wiecie, że jesteśmy poznaniary). No ale jak znalazłam bilety za 100 zł w dwie strony, to nie mogłyśmy sobie odmówić. Oczywiście, że znów czekała nas noc na lotnisku, ale czego się nie robi dla Portugalii?



Przyleciałyśmy więc do Faro, a stamtąd od razu pomknęłyśmy do Lagos. Jeśli chodzi o bazę wypadową w Algarve, najbardziej oczywistym wyborem byłoby Faro. Nie doradzę, nie odradzę, bo kiedy czekałyśmy na samolot powrotny, w Faro padało przez bite pięć godzin. Śniadanie i obiad w maku - o tym marzyłyśmy! Dlatego zamiast Faro, bardzo mocno polecam Lagos. Przyjemne, nie-za-duże, nie-za-małe - takie w sam raz. Do tego bezproblemowy dojazd z/do Faro, no i do wszystkich innych miasteczek.







Lagos ma też (podobno) jedne z najpiękniejszych plaż w regionie. Praia de Ana, Praia da Balança, Praia dos Pinheiros, Praia do Camilo... Nie potrafię wybrać jednej - jak już tam będziecie, przejdźcie się wybrzeżem i znajdźcie swoją ulubioną. Ostrzegam, nie będzie łatwo się zdecydować! Ale na zachód słońca w Lagos koniecznie idźcie na Ponta da Piedade! Piękny widok na Praia do Canavial, no wiecie, zachodzące na tle oceanu słońce broni się samo. Do tego kocyk i porto, wieczór idealny.



Wiecie co jeszcze kocham w Portugalii? Te drzwi. Nie wiem ile zdjęć drzwi zrobiłam, myślę że kilkadziesiąt. One są przepiękne! Myślę, że każdy kraj powinien dostać jakieś dofinansowanie na piękne drzwi. Z pewnością żyłoby się milej.





Ale moim ulubionym miejscem, mimo całej sympatii do Lagos, zostało Carvoeiro. Małe kaskadowe miasteczko jakieś pół godziny drogi od Lagos. Oczywiście, nam to wszystko zajęło trzy razy dłużej. Jeśli wynajmiecie autko na Algarve - jesteście szczęściarzami! Jeśli nie, przygotujcie się na przesiadki, zaginione autobusy bez rozkładów i pomylone stacje. True story, nie ogarnęłyśmy, że stacja Estombar-Lagoa wcale nie znajduje się w Lagoa, gdzie wysadził nas bus powrotny z Carvoeiro, ale w oddalonym o pięć kilometrów Estombar. Nie muszę mówić, że musiałyśmy zdążyć na ostatni tego dnia pociąg? 35 minut i jedno zdarte kolano później, dałyśmy radę!









Chciałabym móc rozpisać się o portugalskim jedzeniu, naprawdę. Miałam mocne postanowienie poprawy. Poprzednie kilka razy w Portugalii upłynęły nam na ogólnej niechęci do portugalskiego jedzenia - czy to burgsów, czy pizki czy azji. Mimo niechęci do ryb i owoców morza postanowiłam, że tym razem spróbuję tego co w Portugalii najlepsze. I co? Wszystko było zamknięte. To chyba znak. Najbardziej napaliłam się na Ol' Bastard's, no ale się nie udało. Jedźcie i zjedźcie tam za mnie. Z jedzeniem poszłyśmy więc na łatwiznę - niedaleko mieszkania znalazłyśmy pizzerię, w którym jadło chyba całe Lagos. Serio! Wszędzie pusto, a tam co wieczór tłum. Pizka i piwko robiły robotę (Pizzeria Gato Prado - ale wiecie, z przymrużeniem oka). A na przekąskę - wiadomo, pastel de nata. Chyba najlepsze w życiu, nawet lepsze niż te słynne z Belem!, dają w Pastelaria Gomba. Jeju jakie to było dobre! Dla samych pastelków mogłabym wrócić do Portugalii teraz już.


Wiecie, jedyna sprawa, która mnie teraz martwi to to, że skończyły nam się już miejsca do odwiedzenia w Portugalii. To Algarve było (chyba?) ostatnią częścią naszych portugalskich podróży.  Czas znaleźć sobie inny kraj do maltretowania co roku w lutym. Portugalio, będziemy za Tobą tęsknić!








Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.