Wejście do środka Amfiteatru Flawiuszów to coś, co w Rzymie zrobić trzeba. Wygląda chyba jeszcze lepiej niż zewnątrz! Niektóre miejsca (wejście na najwyższy poziom oraz na arenę) są dostępne tylko z przewodnikiem, ale nie ma czego żałować - na własną rękę zobaczymy wystarczająco. 

Po wyjściu z Koloseum i odpoczynku na trawce (tak bardzo tęsknię za zieloną trawą i pomarańczami na drzewach, kiedy u nas, mimo słońca, nadal za-zimowo), korzystając z dobrej pogody poszliśmy na Zatybrze. I znów sprawdziła się zasada drugiej strony rzeki - najlepszą pizzę zjedliśmy właśnie tam!

Na Gianicolo doszliśmy przypadkiem - szukaliśmy jakiejś ciekawej fontanny w zastępstwie dla Di Trevi, która trochę nas olała (całkowicie zamknięta, smutek ogromny). Kiedy tam dotraliśmy zdałam sobie sprawę, że właśnie w tym miejscu kręcona była pierwsza scena "La grande bellezza" - szczęście ogromne!

Jeden z najciekawszych kościołów, które widziałam w Rzymie (a jest ich tam ponad dziewięćset!) to ten, znajdujący się niedaleko Campo de' Fiori. Jasiek żartował, że Rzymianie nie mogli przeboleć ani jednego "pustego" miejsca między budynkami i po prostu walnęli tam kościół. That sounds about right!