Neapol mojej mamy urodzinowy


Do trzech razy sztuka, mówią. Mi z Neapolem wystarczyło drugie podejście żeby się zakochać i przepaść bez reszty.


Pierwszy raz w Neapolu byłyśmy z Klaudynką dwa lata temu. Nie wiem czy to nasze humory, czy ta sierpniowa, upalna pogoda, ale nie polubiliśmy się z Neapolem. Wtedy miasto wydawało mi się szare, kompletnie brzydkie, a do tego za nic w świecie nie mogłyśmy trafić na otwarte knajpy (w Neapolu BARDZO SERIO traktują tą całą sjestę).

Teraz byłam już lepiej przygotowana, poza tym były to urodziny mojej Mamci - wszystko musiało pójść zgodnie z planem! A plan na te kilka dni był prosty: spróbować najlepszej pizzy w Neapolu, wypić dużo Aperola, trochę pochodzić i zobaczyć wybrzeże Amalfitańskie.

Powiem Wam, że wykonanie planu przerosło moje oczekiwania. Które przecież nie były znów takie wysokie, biorąc pod uwagę ostatni raz w Neapolu.

Na sam początek, najważniejsze: pizza. Tym razem postanowiłam zrobić dobry research i iść tam, gdzie dają najlepszą pizzę. Najlepsza pizza w Neapolu to według wszystkich tripadvisorów i innych to: L'Antica Pizzeria da Michele - i dla mnie niezaprzeczalnie jest to najlepsza neapolitańska pizza. Podchodziłam sceptycznie - wiecie, tyle pozytywnych opinii, jakiś szał w ogóle, co to będzie? Ale ustawiłyśmy się pokornie w tej długiej kolejce, dostałyśmy numerek, czekałyśmy dwie godziny (w ciągu których nauczyłam się liczyć po włosku - tylko gdzie to nasze sessantadue!) i wreszcie weszłyśmy. 



Jak zachować się w L'Antica Pizzeria da Michele? Nie ma tam menu, a do wyboru są dwie pizze: Marinara i Margheritta. Na pizzę trzeba jeszcze chwilę poczekać, ale kiedy wreszcie ją dostaniecie - poezja. Nie jadłam nigdy tak słodkich pomidorów i tak niesamowitej mozzarelli. Musicie. Tam. Iść!


Dużo dobrego przeczytałam też o pizzy Sorbillo - ale kurde, wiecie że to nie było to? Ciasto było dziwne, pomidory niesłodkie. Może to już rozpieszczenie tą najlepszą pizzą, ale ta nam średnio smakowała. Jak na standardy neapolitańskie, of kors. Oprócz tego byłyśmy jeszcze w kilku randomowych pizzeriach - i muszę wam powiedzieć, każda daje radę. Naprawdę. Tęsknię za tym smakiem przeokrutnie!




Dobra, teraz, kiedy kwestia najważniejsza już załatwiona, można przejść dalej: do absolutnie magicznego wybrzeża Amalfi. I znów - kiedy byłyśmy tu z Klaudynką, zatrzymałyśmy się w Sorrento. Dojazd do Positano, może z braku dobrego researchu, wydawał się nam drogi, długi i bezsensowny na jeden dzień. Ale tym razem nie odpuściłyśmy - i wcale nie było to skomplikowane!


Jak dojechać Positano? Pojedźcie pociągiem Circumvesuviana do Sorrento (kilkanaście połączeń dziennie; 3,60 euro w jedną stronę). Tutaj podrzucam Wam aktualny rozkład na 2019 (wystarczy kliknąć TU). Kiedy wysiądziecie w Sorrento, wyjdźcie z peronu - od razu rzuci Wam się w oczy kolejka ludzi czekająca na busa. Niech jedno z Was się w niej ustawi, a drugie kupi bilety - zaraz obok jest taka mała budka. Bilety w dwie strony kosztują 15 euro. A tutaj podrzucam aktualny rozkład busa na 2019 (klikajcie o TUTAJ)

A samo Positano - piękne! Moje serce cały czas pozostawiam w Riomaggiore, w Cinque Terre - Positano minusuje OGROMNĄ ilością ludzi. Nie wierzcie też w to, co przeczytanie w Internecie - że nie da się tam zjeść tanio. Faktycznie, restauracje są drogie, ale jest kilka miejsc, z których można wziąć wcale niedrogą pizzę, usiąść z nią na plaży i cieszyć się widokiem. Zdecydowanie warto!





Wracamy jednak do Neapolu - a tam czeka nas parada na Dzień Matki (co to się wydarzyło to ja nawet nie wiem), Aperol, zachód słońca nad Wezuwiuszem, i "dziesięciokilometrowy spacer" (według mojej mamy, naprawdę nie chodziłyśmy tyle - a wypadałoby, żeby spalić tą całą pizkę). Było super - dobrze, że jeszcze nie byłam na Wezuwiuszu, Jasiek nie był w Neapolu w ogóle, więc jest pretekst żeby wrócić. Najlepiej naprawdę niedługo!








Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.