Polska jest najfajniejsza: warszawskie kolorowe dni (część 2)

     Co tam ulewa, co tam zimno, idziemy na Stare Miasto! Właściwie włóczymy się tam bez konkretnego celu (to znaczy ja mam ukryty cel - zapiekanki!). No, ale że jako brzuchy mamy pełne (smuteczek), snujemy się po całkiem urokliwej starówce. Jest ponuro, deszczowo i chłodno, ale przecież zdjęcia same się nie zrobią!








     Po kolejnej fali deszczu odpuszczamy Stare Miasto, co by za bardzo nie zmoknąć, i, o ironio!, jedziemy do... Łazienek. Czekając na autobus już się cieszymy i zacieramy łapki, bo zza chmur nieśmiało wychyla się słonko. Pełni optymizmu wsiadamy do busa. Na miejscu przekonujemy się, że to nie był zbyt dobry pomysł - wychodzimy z autobusu i wręcz toniemy w strugach deszczu. Patrzymy więc tylko z daleka na pomnik Chopina, a następnie wsiadamy do pojazdu i jedziemy w drugą stronę, uciekając przed ulewą. Ale nie poddaliśmy się!

     Następnego dnia znów pokonujemy tę samą trasę i ponownie znajdujemy się przy ogromnym parku. Pogoda jest już lepsza, przez drzewa przebijają się ciepłe promyki światła. Idziemy sobie spokojnie, napawamy się ciszą, spokojem i swoim towarzystwem, a tu podchodzi do nas starszy Pan: "jakbyście Państwo chcieli zobaczyć coś ciekawego... to tam jest sarna". Ok, dzięki za info, obczaimy! Lecimy więc zobaczyć poleconą sarnę. Faktycznie jest, gryzie trawkę.... Chwila, czy ja widzę coś rudego?





     Sarna poszła w odstawkę (sory, mała!), bo zauważyłam... wiewiórki. Serio, nie wiem czy jest inne zwierzę (poza orangutanami, oczywiście), które wzbudza we mnie tak ciepłe uczucia - mogłabym je wszystkie zaadoptować, pokój przerobić na las i z nimi żyć. Są to absolutnie przeurocze i supersłodkie zwierzaczki. A co było w tym wszystkim najlepsze? One na nas wchodziły! A to wszystko dzięki Frącolkowi, który wpadł na autentycznie genialny pomysł by udawać drzewo. Trzeba mu przyznać, okazał się w tym mistrzem, a wszystkie wiewiórsy go pokochały. Dzięki Frącuś!






    Nie wiem jak Wy, ale ja naprawdę nie mogę wyobrazić sobie lepszego sposobu na poznanie miasta. Więc jeśli zastanawiacie się co zobaczyć i co porobić w Warszawie to szczerze polecam - olejcie nudne muzea, weźcie orzeszki i karmcie wiewiórki w Łazienkach. Zabawa murowana! 


Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.