Wrocław to chyba moje ulubione polskie miasto, zaraz po Poznaniu. Najlepsze burgery ever WCALE nie mają z tym nic wspólnego! 

Akurat tak się złożyło, że w ciągu kilku miesięcy pojechałam do Wrocławia dwa razy. Raz na naszą rocznię z Jaśkiem (pięć lat! a teraz dobijamy do sześciu! kiedy to zleciało), a drugi raz w ten weekend na... dziaranie! Nie no, nie siebie przecież. Moja przyjaciółka jest tą bardziej szaloną. Klaudynka zrobiła sobie najpiękniejszy tatuaż świata, a poza tym miałyśmy super dzień we Wrocławiu. Same miłe wspomnienia z tym miastem!

We wrześniu przy okazji rocznicy byliśmy z Jaśkiem w Zoo, które jest chyba najsuprzejszym w jakim byłam. Dużą rolę w tak wysokiej ocenie odgrywa leniwiec, który ot tak chodził sobie nad naszymi głowami. Najfajniej!!! Poza tym byliśmy w Afrykarium (czyli tam gdzie są żyrafy, no nie Jasi?) i oglądaliśmy sobie rybki i rekiny. Propsuję!

To wtedy odkryliśmy też Pasibusa, czyli najlepsze burgery ever. Wiecie przecież że trochę tych burgerów zjadłam (ranking burgerów Europy in progres) i możecie mi wierzyć, że te serio są w czołówce! Oczywiście że nie mam żadnych zdjęć, bo jestem pipka jeśli chodzi o zdjęcia jedzenia, więc znów: musicie wierzyć na słowo. Klaudynka i Jasi potwierdzą, jakby co. 

Właśnie, Klaudynka. Czy muszę mówić, że, podobnie jak z Porto, decyzja o zrobieniu tatuażu zapadła w jeden dzień? Pamiętam że byłam wtedy u niej, siedzimy sobie i gadamy i Klaudyna nagle wypaliła że chyba sobie zrobi tatuaż. No i jak powiedziała, tak zrobiła. Jest absolutnie najlepszy na świecie, najpiękniejszy i najbardziej uroczy. Nie ma ładniejszego. Koniec kropka. (A poza tym ma prawie 600 lajków na fejsie a to chyba o czymś świadczy????).

A tak poza tym wszystkim, to Wrocław serio jest śliczny. Te odnowione kamienice i Wyspa Słodowa, i Ostrów Tumski, i ten-most-co-mi-przypomina-ten-z-Budapesztu. Aha, no i nie wiem ile jest krasnali we Wrocławiu, ale my znalazłyśmy pięć. Uważam że to świetny wynik. Jaram się maks!