Elegancko jak w Lublanie

Jeśli w tym roku jedziecie do Chorwacji - koniecznie weźcie pod uwagę krótką (lub dłuższą!) przesiadkę w Lublanie. 


Lublana to super pomysł w drodze do Chorwacji - wiem, że ta trasa na mapie wydaje się krótka, ale uwierzcie na słowo - będziecie zmęczeni! A jeśli już trzeba się gdzieś zatrzymać, to dlaczego przy okazji nie zobaczyć ślicznego miasta?

W Lublanie nie ma za dużo do roboty, dlatego jest idealna na niespieszne spacery, dobry obiad i piękny zachód słońca na deser! Zafundujcie sobie taki spacer bez spiny, a gwarantuję, że droga do Chorwacji okaże się przyjemniejsza. Tym bardziej, że Lublana to wyjątkowo śliczne i eleganckie miasto - Sarajewo forever in my heart, ale to Lublanę nazwałabym, tak w miarę obiektywnie, najśliczniejszym miastem Bałkanów. 



Nasza podróż do Lublany, była trochę niestandardowa - to właśnie wtedy rozgrywano mecz o mistrzostwo świata, a jak podróżuje się z kibicami, to wychodzi na to, że do Lublany jedzie się oglądać mecz. 

Cóż było zrobić - szybko pożegnaliśmy słoneczną Chorwację, na rzecz deszczowej stolicy Słowenii. Tak, padało, a my za miejsce oglądania meczu obraliśmy otwarte podwórko. Piąteczka dla nas! Na szczęście sytuację uratowała niepozorna karczma po drugiej stronie ulicy - wyobraźcie sobie taką przydrożną gospodę, do której wchodzą tylko bardzo zdesperowani ludzie (to my). Takie kompletnie zapominane miejsce, które wtedy przeżywało swój renesans w dźwięku kapiącego deszczu, stukających kufli piwa i krzyków przy telewizorze. No więc wchodzimy tam my, trochę przestraszeni, zamawiamy palačinki i jakąś bliżej nieznaną zupę. Starszy Pan przysuwa nam telewizor, wszyscy są chyba zszokowani, że mają klientów, którzy naprawdę zamówili jedzenie! Czujemy się jak goście specjalni, kiedy z kuchni pani kucharka sama przynosi nam dania, i zagaduje nas skąd jesteśmy. Najmilszy mecz w moim życiu!



Wracając do Lublany - wyobraźcie sobie - zmęczenie po podróży, znudzenie (palačinki trochę pomogły, but still) meczem i ten okropny deszcz. Nic to, wdrapujemy się na Zamek - najlepszy widok na miasto jest właśnie ze wzgórza okalającego budowlę. I tu znów użyjcie swojej wyobraźni - kiedy tak sobie wchodziliśmy, zza chmur powoli wyłaniało się słońce, a kiedy doszliśmy na górę, nagle, znikąd pojawiła się złota godzina. Albo złota minuta właściwie. Ale zdjęcia mam, i mogę mówić, że Lublanę widziałam w najpiękniejszym świetle, i podczas najpiękniejszego zachodu tego lata!







Lublanę wspominam więc supermiło, bo to takie idealne miejsce na spokojną przesiadkę - nie ma spiny, bo nie ma za wiele do zobaczenia. Spacer wśród ślicznych kamienic i gwaru dochodzącego z knajpek, wdrapka na Zamek i można jechać dalej. Albo zostać jeszcze chwilę, i zjeździć okolice Lublany - o tym w następny wtorek!








Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.