Sznycle i rollercoaster • 10h w Wiedniu

Jeśli latem pojedziecie autem do Chorwacji, jest duża szansa, że będziecie przejeżdżać przez Wiedeń - ten post jest dla Was!



Do Chorwacji jechaliśmy już któryś raz, ale dopiero teraz musiałam zaplanować całość sama. Wcześniej byliśmy z Jasiem wygodnickie dupki, bo jeździliśmy z jego rodzicami - wszystko ogarnięte, kulturka, musieliśmy tylko dolecieć na miejsce. Tym razem pojechaliśmy z moją mamą - no i się zaczęło! Trasa, winiety, gdzie zatrzymać się po drodze, gdzie spać... Trochę zatęskniłam za komfortem Seget!

Jeśli planujecie wakacje w Chorwacji, na pewno pierwsze pytanie, które się nasuwa to: jak dojechać do Chorwacji? Opcji jest kilka: niektórzy polecają trasę przez Węgry czy Niemcy, inni właśnie przez Austrię i Słowenię - ta wydaje mi się najkrótsza i właśnie tę wybraliśmy. A żeby mieć jakąś przyjemność z samej trasy, ogarnęliśmy sobie hotel w Wiedniu. Bardzo polecam taką opcję - sama nie wyobrażam sobie jechać na jeden raz (weźcie pod uwagę korki w Słowenii i nagle jedziecie milion godzin!). Ten post to właśnie poradnik dla podróżujących do Chorwacji - bierzemy pod uwagę, że: a/ jesteśmy już zmęczeni po podróży z Polski, b/ musimy być wypoczęci na podróż do Chorwacji, oraz najważniejsze c/ chcemy cokolwiek zobaczyć!


Zawsze na rozpoczęcie dnia w nowym mieście robię sobie mapkę, na której zaznaczam to, co chcę w dany dzień zobaczyć. Zawsze ta mapka jest ultranapkowana, tym razem starałam się trochę ograniczyć, biorąc pod uwagę nieprzespaną noc w aucie. Trochę bolało - bo jak tu okroić Wiedeń, zobaczyć coś z listy "must-see" (nasz pierwszy raz w Wiedniu!), zobaczyć coś innego. No i jeszcze zjeść coś dobrego! Ale! Melduję wykonanie zadania - nasze dziesięć godzin w Wiedniu było super!



Pamiętajcie - skupcie się na centrum - nie ma co rzucać się na taki Pałac Schönbrun, który jest hen daleko - chyba, że to Wasz priorytet! Mój plan był prosty: zobaczyć trochę klasyków (Innere Stadt, Stephansdom, Hundertwasserhus czy Operę), trochę mniej oczywistych miejsc (Prater i Palmenhaus) no i dobre jedzonko - tego nie mogło zabraknąć!



Przez klasyki przeszliśmy super szybko - od rana pogoda była taka se, my byliśmy tacy se, i, szczerze mówiąc, Innere Stadt też było takie se. Marysia długo przestrzegała mnie, że Wiedeń to nuda - i chyba muszę jej przyznać rację!

Dużo ciekawiej zrobiło się na Praterze - ten park jest super! Uwielbiam atmosferę parków rozrywki, w ogóle lubię rollercoastery (chociaż ostatnio boję się ich bardziej niż kiedyś), i po prostu super było sobie pochodzić między wszystkimi kolejkami, grami i automatami. Taki idealny letni dzień.






No i last but not least, jedzonko! Tu postawiliśmy na klasyka: sznycel wjechał jak złoto. Właściwie dwa sznycle, wielkości dużej dłoni. Do tego fryty i chamski keczup, tak mogę żyć!


Podsumowując Wiedeń: dla mnie trochę nuda, ale i tak super miło wspominam ten dzień (a właściwie te kilkanaście godzin)! Pamiętajcie, że w podróżowaniu nie chodzi tylko o to, żeby zaliczyć miejscówki, ale żeby po prostu się dobrze bawić!



Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.