Nudno jak w Tuzly

Są miasta duże i pełne atrakcji, są miasta małe i urokliwe. No i jest Tuzla.


Naprawdę zawsze bardzo staram się znajdywać jak najwięcej pozytywów w mieście, do którego jadę. Weźmy za przykład Bukareszt, z którego niedawno wróciłam - może i budynki są trochę odrapane, panuje ogólny syf, ale można też znaleźć jakąś fajną knajpkę, która totalnie to wszystko wynagradza. W Tuzli tak nie ma. Tam jest po prostu nudno. 



Długo szukałam czegoś do zobaczenia w Tuzly. Ale kiedy wchodzisz na trip advisora, a w polecanych pojawiają się taksówki, to już wiesz, że będzie ciężko. Starówka (Trg Slobode) była spoko, ale zajęła nam jakieś 15 minut spaceru. W polecanych rzeczach do zrobienia w Tuzly, mówi się też o jeziorach-basenach - ale wyglądały jak chwiałka (taki syfiasty basen w Poznaniu) przed remontem, także thanks but no thanks. Długo szukałam też czegoś do jedzenia, trafiłam nawet na jedno ciekawe miejsce - St. James's - niestety latem, w normalny dzień, koło 15, okazało się, że jest nieczynne. Trudno! Zeżarłyśmy chamską pizzę i też było spoko.  



Jedyny plus? W Tuzli zaczęła się nasza nowa tradycja - chodzenie na lumpy w podróży! Obkupiłyśmy się tam straszliwie, nie mam pojęcia jak spakowałyśmy się w plecaki, ale noszenie bośniackiego swetra jest super. 


Serio, nie mam problemu z miastami brzydkimi, ani z takimi bez "atrakcji turystycznych" - ale w Tuzli NAPRAWDĘ nie ma co robić. I nawet nie można zajeść nudy! 






Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.