Oko na Warszawę

Z serii podróże małe (i duże): jeden dzień w Warszawie!


Wiem, że tatuaż można zrobić wszędzie, ale skoro moja przyjaciółka wymyśli sobie, że robimy we Wrocławiu, to robimy we Wrocławiu. A jak cztery miesiące później powie, że robimy w Warszawie, to wsiadamy pociąg i robimy w Warszawie. Proste?


Tatuaż oczywiście wyszedł najpiękniejszy, zamarzył mi się też, może pyknę sobie jakieś nóżki albo usta na przykład? *inside joke*




A żebym i ja miała coś z tego tripa, namówiłam Klaudynkę na wjazd na taras widokowy PKiN. Klaudusia ma troszku lęk wysokości, ale dała radę i było pięknie. Udało nam się akurat na zachód, więc naj-le-piej. W ogóle widoczki są super, jestem pewna że jakbym napisała że to Manhattan to nikt by się nie poznał heh. 











No i tak to było - tatuaż dla Klaudii, widoczki dla mnie. Win-win! I jeszcze zjadłyśmy pyszne burgerki, wypiłyśmy super kawkę i widziałyśmy Magdę Gessler. Win-win-win-win-win. Jak to nie jest przyjaźń idealna to ja nie wiem co jest. 




PS Dwa miesiące później Klaudynka znów powiedziała "robimy tatuaż..." - już drżałam o miejsce, ale tym razem padło na Poznań. I też z nią byłam! Jestem prawie tak wierna jak Tomcio, którego uszka Klaudynka sobie zrobiła. 







Sprawdź także:

Brak komentarzy :

Obsługiwane przez usługę Blogger.